Chwilę się zastanawiałam jaki wymyślić tytuł, żeby Was przyciągnąć do przeczytania tego artykułu, bo temat jaki chcę poruszyć jest ciekawy i ważny zarazem. Dotyczy nie tylko otulaczy wełnianych, ale i wkładów, formowanek, a nawet naszych ubrań i właściwie wszystkich tekstyliów użytkowych uszytych z materiałów naturalnych. Kiedy przynosimy je do domu ze sklepu, albo wyciągamy z paczki, którą właśnie dostarczył kurier są piękne. Nie możemy nacieszyć oczu. Nie mogąc się doczekać używamy od razu, albo postanawiamy wstępnie przeprać (wkłady do pieluszek zawsze najpierw pierzemy). Jeśli nie robimy tego natychmiast, to moment pierwszego prania i tak w końcu niebawem nadchodzi i… no właśnie. To ostatnia chwila, kiedy nasz otulacz, koszulka, sukienka, wkład do pieluszki, wygląda „jak nowy”. Po pierwszym praniu wygląd tkaniny naturalnej zmienia się bezpowrotnie.
W przypadku bawełnianych t-shirtów, podkoszulek czy skarpetek właściwie jesteśmy do tego przyzwyczajeni i nie uważamy tego za nic dziwnego. W niektórych przypadkach, takich jak bawełniane ręczniki czy ściereczki kuchenne doceniamy nawet wartość pierwszego prania, bo dzięki niemu zyskują pożądanej cechy użytkowej – chłonności. Są jednak materiały, którym trudno wybaczyć zmianę struktury po praniu.

Włókna naturalne, czyli pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego podczas moczenia i suszenia „puchną”, a potem kurczą się, skręcają, rozprężają – reagują na wodę w takim stopniu, w jakim są w stanie ją wchłonąć. Woda decyduje o tym, że jeśli przysypiemy je warstwą ziemi w ogrodzie, z czasem się rozpadną i wrócą do przyrody zamykając koło swojego istnienia.
Włókna naturalne są w pewien sposób „dzikie”, nieprzewidywalne. Nigdy nie mają stałych parametrów. Wełna od jednej owcy nigdy nie będzie taka sama jak od drugiej. Bawełna, len, konopie zebrane z różnych pól i utkane w przędzalni w taką samą tkaninę, nigdy nie będą identyczne. Nie ma w przyrodzie dwóch identycznych tworów żywych.

Dawniej cała odzież wykonywana była z włókien naturalnych, jednak w miarę jak człowiek rozwijał swoją wiedzę i możliwości technologiczne, szukał rozwiązań, które uproszczą codzienne funkcjonowanie. Świat po rewolucji przemysłowej gwałtownie przyspieszył i wiele wykonywanych od wieków czynności zaczynało zabierać za dużo czasu lub za dużo pieniędzy. W branży tekstylnej dążono do wyprodukowania tkanin odpornych na plamy, zagniecenia, blaknięcie kolorów, przecieranie się, mechacenie, kurczenie itd. Eksperymenty doprowadziły do powstania zupełnie nowych, dotąd nieznanych włókien: sztucznych i syntetycznych.
Sztuczne to te, które mają pochodzenie organiczne, jednak aby uzyskać z nich włókno, z którego dałoby się utkać tkaninę, niezbędne jest poddanie ich obróbce chemicznej (bambus, wszelkiego rodzaju wiskozy, modal, tencel). Syntetyczne są od początku do końca wykonane przez człowieka, z polimerów syntetycznych, w procesie polimeryzacji, głównie z ropy naftowej i węgla (nylon, poliestry, elastan, polar, kevlar). Naukowcy osiągnęli swój cel: poliestrowe ubrania nie gniotą się i wolniej się zużywają, dodatek elastanu sprawia, że wspaniale się dopasowują do ciała. Można je barwić w tzw. „masie”, co oznacza, że barwnik jest na stałe „złączony” z włóknem, a więc podczas prania nie farbują i nie blakną. Dla porównania, tkaniny naturalne, barwimy wyłącznie po uzyskaniu wcześniej przędzy lub utkaniu tkaniny.
Nowe tkaniny spowodowały istną rewolucję w przemyśle tekstylnym. W tym wyścigu do tańszych, ulepszonych tkanin nikt nie zastanawiał się nad ich wpływem na środowisko i zdrowie człowieka, ale dosyć szybko dostrzeżono, że nie zastąpią one właściwości materiałów naturalnych, dlatego bardzo często spotkamy je w naszej odzieży w mieszankach z bawełną czy wełną. Okazało się również, że pewnych cech tkanin naturalnych nie da się odtworzyć. Polar, choć jest łatwy w użytkowaniu, nie grzeje tak jak wełna, a pod wpływem naszego potu szybko nabiera nieprzyjemnego zapachu, w poliestrowych koszulkach łatwo się pocimy i przyklejają się do skóry, ubrania z elastanem nierzadko łatwo się deformują.

Z drugiej strony naturalna bawełna łatwo się mechaciła, wełna wymagała wyłącznie prania ręcznego, a len gniótł się na człowieku, kiedy tylko ten na chwilę przysiadł na krześle, zgiął rękę czy nogę. Wymyślono więc środki chemiczne, które trwale potrafią zmienić strukturę włókna naturalnego w taki sposób, aby zapobiegać wszystkim tym niepożądanym zjawiskom. Zaczęły być one stosowane w produkcji odzieży na masową skalę, a ludzie doszli do wniosku, że mechacąca się wełna czy bawełna świadczy o złej jakości. Ubrania wełniane, wymagające szczególnej pielęgnacji zaczęły znikać z rynku, zajmując głównie niewielką niszę odzieży ekskluzywnej. Przyczyniła się do tego również cena samego surowca. Część osób nadal doceniała niepowtarzalne właściwości wełny, jednocześnie oczekując, że kupiony za niemałą cenę płaszcz, garnitur czy sukienka, wykonana ze 100% wełny zachowa swój piękny wygląd przez lata. Rozwiązanie było proste: producenci postanowili umieścić na metkach z instrukcją prania informację: nie prać w wodzie, czyszczenie wyłącznie chemiczne.

Od niedawna jesteśmy świadkami nowej rewolucji. Ludzie zaczynają dostrzegać, że nie wszystko to, co łatwiejsze w użytkowaniu, jest zdrowe i przyjazne środowisku. Naturalne materiały zaczęły wracać do łask, ale stało się coś jeszcze: nasza wiedza na temat zdrowia i skutków stosowania środków chemicznych na każdym kroku, w każdym aspekcie naszego życia, doprowadziła do odrzucenia tego, co nam bezpośrednio szkodzi. Tak powstały certyfikaty potwierdzające używanie przez producentów bezpiecznych barwników i środków zabezpieczających tkaniny, abyśmy byli w stanie odróżnić ubrania bezpieczne od tych, których bezpieczeństwo nie jest potwierdzone. Te jednak nie są sobie równe. Są certyfikaty jak GOTS, bardzo restrykcyjne, potwierdzające brak użycia szkodliwych środków chemicznych na każdym etapie produkcji tkaniny: od hodowli czy plantacji aż po uszycie gotowego wyrobu, przez nieco mniej restrykcyjne jak Oeko-Tex, Eko Znak itp. Bezpieczeństwo tkanin uregulowały też rządy wielu państw, określając ilość środka chemicznego, jaka może zostać zastosowana w danym wyrobie, aby został uznany za bezpieczny.
Czy masz jakieś ubrania z certyfikatem GOTS? Uzyskują go włącznie produkty z materiałów naturalnych. Jeśli jesteś posiadaczem takich tekstyliów czy to odzieżowych czy użytkowych (koce, śpiworki dla dzieci) to na pewno zauważasz jedno: szybko się mechacą i kurczą nieco bardziej niż inne. Taka jest ich naturalna właściwość, tak jak to, że naturalny len bardzo się gniecie, a skóra naturalna (buty, torebki, portfele) się starzeje, wyciera, odbarwia… Wełna certyfikowana przez GOTS może być prana wyłącznie ręcznie. W pewien sposób wróciliśmy więc do korzeni.

W kwestii mechacenia muszę napisać o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Duży wpływ na to czy materiał będzie się, fachowo nazywając – pilingował, ma sposób jego wykończenia. Na pewno zauważyliście jak mechaci się flanela, z której wykonane są często pieluszki, czasem pościel. Wynika to z tego, że aby uzyskać efekt delikatnego „meszku” na flaneli, jest ona „drapana”. Ten sam efekt widoczny jest na wkładach do pieluszek z „meszkiem” – konopnych czy lnianych, czasem spotykane są bambusowo-bawełniane. Wystarczy jedno lub dwa prania i pojawiają się na nich drobne kuleczki. Dzięki „meszkowi” tkanina ma większą chłonność, ale te drobne odstające „włoski” mają tendencję do mechacenia się i nie da się tego uniknąć.
Tak samo będzie z otulaczami wełnianymi wykonanymi z flaneli wełnianej. Ten typ tkaniny jest bardziej miękki, także po praniu, od zwykłej tkaniny wełnianej, ale będzie miała tendencje do mechacenia. O tym czy będzie się mechacić bardziej czy mniej zadecydują różne czynniki: użyty barwnik czy konkretna partia wełny, która czasem bywa nieco nieokiełznana, jak cała natura i albo to pokochamy, albo musimy uznać, że to jednak nie dla nas.
Na koniec chciałabym jedynie dodać, że temat włókien naturalnych i historii włókiennictwa jest tak obszerny, że ten artykuł opowiada o tym w dużym uproszczeniu i skrócie. Moim celem było jednak zwrócenie uwagi na to, że czasem dokonujemy wyboru między „perfekcyjnym wyglądem”, a naturą, ponieważ – jak w życiu – nie zawsze da się je ze sobą połączyć.
