Naprawdę. A dlaczego by nie? Skoro udowodnione jest, że właściwe pranie usuwa wszelkie niebezpieczne bakterie i drobnoustroje, to w czym problem?
Wiem, co sobie myślisz. Gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, wszystkie kupowane rzeczy musiały być nowe, sterylnie czyste i zdezynfekowane. Miałam wyjątkowego fioła na tym punkcie, a wyprawka kosztowała nas naprawdę dużo. Między innymi z tego powodu trzeba było wybierać co jest nam przy dziecku niezbędne i choćby dlatego w pierwszych miesiącach życia naszej córki pieluch wielorazowych nie mieliśmy, bo budżet już by tego nie udźwignął. Temat powrócił w maju, gdy córka miała 9 miesięcy, a na dworze zaczęły się pierwsze upały. To było dokładnie 6 lat temu, nie miałam wtedy pojęcia o bazarkach pieluchowych tym bardziej, że na pewno było ich mniej niż obecnie. Zresztą z moim podejściem super sterylnej mamuśki… no dajcie spokój, w życiu bym wtedy używanych nie kupiła. Jak dowiedziałam się rok później o tego typu bazarkach, to byłam zaskoczona. Ale jak to? Serio??? Ktoś to kupuje???
Owszem! Co więcej, od kilku lat istnieją Pieluchoteki, w których można bezpłatnie wypożyczyć cały różnorodny zestaw pieluszek różnych firm, rodzajów, rozmiarów… przeogromna paleta do wyboru. Kiedy kupowałam pierwsze pieluszki, nie miałam bladego pojęcia na co zwracać uwagę, a chciałam spróbować wszystkiego. Oczywiście znów wydałam na to gigantyczne kwoty, no bo jak tu nie wypróbować nowości, która się własnie pojawiła na rynku i każdy chwali, że taka wygodna? Jak nie zainwestować w te dobre polskie firmy? Jak tu nie wybrać chłonniejszych, bambusowych, naturalnych wkładów? A mąż tylko trzymał się za portfel… zresztą do dzisiaj wspomina kwoty, jakie musiał mi wtedy przelewać na te zakupy.
Przy drugim dziecku… nie, niestety jeszcze w 100% nie zmądrzałam. Ubranek używanych mieliśmy już sporo, bo tym razem był synek, więc trzeba było zmienić kolorystykę, ale już takiego budżetu nie było, więc zbierałam gdzie się dało, pożyczyłam od znajomych, kupiłam na allegro… resztę wyprawki mieliśmy po córce, czyli też używane. Do tytułu Sterylnej Mamuśki Roku było mi już daleko, rzeczywistość brutalnie pokazała mi, że albo spędzę czas z dzieckiem, albo na sprzątaniu. Życie jest sztuką wyboru, więc… sprzątaliśmy z mężem wtedy, kiedy był na to czas, a na pewno nie codziennie. A co z pieluchami?
Przyszedł czas, gdy starsza córka zaczęła sikać tyle, że po prostu wszystkie pieluchy mi przeciekały. Były dobrze wyprane, nic się nie zatłuściło, otulacze w bardzo dobrym stanie… po prostu nie miałam żadnego wkładu, który byłby wystarczająco chłonny. Dalsze wielopieluchowanie stanęło pod dużym znakiem zapytania. I wtedy właśnie z pomocą przyszła mi Pieluchoteka.
Wypożyczyłam spory zestaw, bardzo różnorodny. W całości rozmiar One Size, ale bardzo wiele firm, łącznie zestaw liczył chyba ok. 30 elementów – otulaczy, kieszonek, wkładów, prefoldów, formowanek, gatek, AIO, SIO… i dzięki niemu już wiedziałam co nam pasuje, a co nie. Wiedziałam w co zainwestować, żeby nie wyrzucić znów pieniędzy w błoto. Nasze wielopieluchowanie znów nabrało sensu!
Przy trzecim dziecku… tak! Byłam już mądrzejsza 🙂 Zestaw noworodkowy zakupiłam wiedząc już dobrze, czego chcę. A gdy młodzian zaczął przesikiwać na wylot wszystko, co miałam najchłonniejszego w rozmiarze pasującym do jego filigranowych gabarytów, szybciutko ustawiłam się w kolejce do Pieluchoteki. Dzięki temu po raz kolejny wiedziałam, czego potrzebujemy, aby chłonność była wystarczająca w stosunku do odpowiedniej zgrabności takiej pieluszki. I nie wydałam na to milionów monet! Wtedy także bazarki były już dla mnie czymś oczywistym – sprzedawałam to, co u nas się nie sprawdzało, a kupowałam to, czego akurat potrzebowałam dla konkretnego dziecka w określonej sytuacji lub w danym czasie.
A co z higieną? Wszak od tego jest stripping, służący gruntownemu oczyszczeniu pieluszek. Tetrę i większość wkładów naturalnych można wyprać nawet w 90 stopniach. Na rynku istnieją odkażacze do pieluch, takie jak NappyFresh, MioFresh, Igienizzante Bucato i inne. A otulacze czy gatki tak naprawdę nigdy nie mają bezpośredniej styczności z genitaliami dziecka, więc właściwie… skoro wiele osób kupuje dla dziecka używane ubranka, to takie otulacze można potraktować jak element garderoby.
Ja radzę sobie w jeszcze prostszy sposób – wszystkie używane pieluszki przed włożeniem na pupkę moich dzieci piorę w Clovinie (nie jest on polecany do regularnego prania pieluszek, aby ich nie zniszczyć, nie wolno także prać w nim wełny!). Jedno takie pranie na początek, a potem piorę już normalnie, jak zwykle.
Zresztą jestem przekonana, że pieluszki wyprane w wysokiej temperaturze i środkach antybakteryjnych, odkażających, są o wiele czyściejsze, bardziej higieniczne niż jednorazowe pieluszki, w których co jakiś czas można znaleźć larwy robaków czy wręcz niewiadomego pochodzenia odpady poprodukcyjne*. Są także na pewno o wiele zdrowsze od jednorazówek, które niedawno zostały poddane dokładniejszym badaniom co do zawartości substancji, z których zostały wykonane**.
Podsumowując: na pewno nie trzeba bać się używanych pieluszek! Często kupione już używane można odsprzedać w podobnej lub niewiele niższej cenie, dzięki czemu nie stracimy majątku na nietrafionych pieluszkach, a możemy w ten sposób wypróbować różne opcje i dać sobie szansę stworzenia stosiku naszych marzeń, który w cenach rynkowych mógłby kosztować majątek.
Autorka: Katarzyna Mikrut
* źródła:
1) https://gazetawroclawska.pl/robaki-w-pieluchach-z-biedronki/ar/3790595
2) https://www.google.com/amp/amp.warszawa.eska.pl/newsy/larwy-w-pieluszkach-kupionych-w-warszawskim-lidlu-zobacz-wideo/761682
3) https://polki.pl/rodzina/dziecko,ostre-elementy-w-pieluszkach-z-lidla-czytelniczka-ostrzega-innych-rodzicow,10428320,artykul.html